29.11.13

JA MAM LATO, MALINY I KREM

Zanim sypnie po pas, zanim ziemię skuje lód, zanim to i owo nam odmrozi. Przypomnijmy sobie jak było pięknie. Wtedy kiedy truskawka słała się gęsto, było malinowo, jagodowo. Można było występować z wolnej stopy, odsłaniając to i tamto. Dużo było wtedy można. Dzień wygrywał z nocą.
Okna stały otworem.
Teraz jest gorzej, ale będzie lepiej. Bo będzie śnieg. Na ulicach przybędzie bałwanów. Będziemy skrobać aż wióry polecą. Oczywiście będzie też na co narzekać, bo w końcu przecież wrócą te nieznośne upały! A jak już wrócą to będziemy jeść owoce z kremem z koziego twarogu ;-)
Smacznego.


LETNIE OWOCE Z PŁATKAMI I KOZIM KREMEM
RED FRUITS, OATS & GOAT CHEESE CREAM

Na 4-5 porcji:
450 g świeżych truskawek
300 g świeżych malin
250 g świeżych borówek
150 g świeżych porzeczek
Szklanka mieszanych płatków owsianych
200 g twarogu koziego
350 ml śmietany 30%
3-4 płaskie łyżeczki cukru pudru
sok z limonki (kilka łyżeczek do smaku)

Utrzyj serek z cukrem pudrem na gładką masę. Dodaj śmietanę i dokładnie połącz w krem bez grudek. Jeśli masa nie będzie wystarczająco gładka przetrzyj ją przez drobne sitko. Dodaj soku z limonki do smaku i odstaw do lodówki.
Owoce oczyść i umyj, truskawki pokrój w spore kawałki. Przełóż do miseczek lub słoików, dodaj zimny krem i posyp płatkami. Owoce mogą być dowolne, według uznania, ważne żeby przeważały słodkie nad kwaśnymi.


20.11.13

BRUKSELKA W BALSAMICZNEJ GLAZURZE Z MIGDAŁAMI

Haha, już widzę wasze miny ;-) Ale, ale, to wpis okraszony sukcesem. Możecie otworzyć oczy. Udało się!

Po latach zmagań z duchami przeszłości. Po dekadach odwracania głowy i zatykania nosa. Oswoiłam koszmar każdego przedszkolaka. Przemieniłam maziowate kulki w kolorze ścierki w naprawdę smaczny dodatek. Słodko-kwaśną nutą pokonałam obezwładniający zapach nieuchronnego koszmaru.

Walczyłam ze sobą długo, żeby w ogóle sięgnąć po brukselkę. Była ucieleśnieniem całego bezsmakowego zła przedszkolno-szkolnych stołówek. Jedyną konkurencją dla potworów z szaf i kościstych czarownic spod łóżek. Z drugiej strony, leżała tak niewinnie w zielonych skrzynkach i ślicznie wygląda na jesiennym straganie. Czy ja w ogóle pamiętam i wiem jak ona naprawdę smakuje? Nie może być aż taka zła. Może jednak spróbować?

Pomyślałam, że co ma być to będzie. Najwyżej znów poczuję się jak pięciolatka przed drzemką. Pogrzebałam po internecie w poszukiwaniu inspiracji. Wymyśliłam własny sposób na brukselkę. Mówiąc skromnie, wyszła świetnie. Chyba odczarowałam żabę!

Polecam przepis każdemu, kto na słowo brukselka reaguje płaczem ;-)




BRUKSELKA W BALSAMICZNEJ GLAZURZE Z MIGDAŁAMI
BALSAMIC GLAZED BRUSSELS SPROUTS

Na 2 małe porcje:

10 brukselek
10 migdałów potłuczonych
2 spore łyżeczki masła
1 łyżeczka miodu akacjowego
8-10 łyżeczek octu balsamicznego

Brukselki obierz z zewnętrznych liści, przekrój na pół wzdłuż. Na małej patelni rozpuść jedną łyżeczkę masła.Obsmażaj brukselkę na średnim ogniu do zrumienienia, ok. 5 minut. Dodaj drugą łyżeczkę masła, miód i balsamico. Zmniejsz ogień i redukuj do kleistej glazury, ok. 10 minut. Przełóż na talerz
i posyp migdałami. Gotowe. Podawaj z białym pieczywem.
Nawet się nie zorientujesz kiedy znikną :-) Smacznego.



15.11.13

INSTAGRAM KATARZYNKI

Co by się nie działo, mój iPod jest ze mną. I moje płyty są ze mną. Z aparatem bywa różnie, bo z wrodzonego lenistwa zwykle nie chce mi się go dźwigać. Zwykle żałuję.
Z czasem, ilość zdjęć zaczęła dorównywać ilości płyt. Trzeba coś z nimi zrobić. Dać im więcej przestrzeni. Tłok nikomu nie służy. Nowego miejsca im trzeba.
Tak powstał Instagram Katarzynki. Co w nim jest i co będzie? Dużo mojej Warszawy, trochę jedzenia, cotygodniowe migawki z targu, kot, cuda, momenty i inne zjawiska z najbliższego otoczenia.

Zapraszam na INSTAGRAM KATARZYNKI i do dzielenia się swoim.

Dobrego weekendu 


10.11.13

ZMORA CZERWONEGO KUBEŁKA I BOLETUS BADIUS W OCCIE

Tegoroczny wypad na grzyby był idealnie niezaplanowany. Poczuliśmy zew lasu i już było zdecydowane. Grunt to zwlec się z łóżka, potem to już jakoś będzie. Było ciemno i ciężko. Jak zwykle, kiedy muszę wstać przed 9. W drodze wcale nie lepiej, ulewa. Czy chodzenie po lesie w taką pogodę to na pewno najlepszy pomysł? Oczami wyobraźni widziałam spływające na mnie potoki pełne kleszczy… Dojechaliśmy.

Przestało padać. Jeszcze tylko litr płynu antykleszczowego na siebie. Szkoda, że nie można się go napić, tak na wszelki wypadek. Zakładamy kalosze
i kaptury. Przecieramy zapiaszczone oczy. Ruszamy. Wraz z nami wesoła gromada posiadaczy czerwonych kubełków z zagubioną w gęstwinach panią Heleną w roli głównej, której nawołujący mąż prześladował nas pół dnia…

Nie ma nic. Ani jednego. O! jeden jest. Mały, śliczny. I znowu nic. I idziemy. I idziemy. O i znowu jeden, ale robaczywy. Idziemy w inne miejsce. Razem z nami odbijające się od drzew jak echo, Helenooo... Idziemy, idziemy. Okulary mi kompletnie zaparowały... I są dwa. I jeszcze dwa. O! i tam kolejne.
I tak chodziliśmy. I zbieraliśmy. Aż w końcu znowu zaczęło padać.

Przestaliśmy zbierać. Zaczęliśmy jeść. Jak na wyprawę do lasu przystało, śniadanie na mchu musi być. Śniadanie było, ale w samochodzie, bo pada. Kanapki z wędzonym twarogiem, pasta z makreli, sałatka, ogórki, ciastka z migdałami i obowiązkowo, herbata z termosu. Spać mi się zachciało po tym wszystkim. Ale nie ma lekko. Znowu idziemy.

Chodziliśmy i zbieraliśmy. Im dalej w las tym więcej grzybów. I kolejne. Za górką. I każdy piękny jak ten pierwszy. I znów nawoływania: Helenooo!
Brak odzewu. My dalej zbieramy. Aż wyszło słońce. I późno się zrobiło. Wróciliśmy do samochodu. Obejrzeliśmy koszyki. Uśmiechnęliśmy się do siebie
i w drogę. Wróciliśmy do domu. Nasze grzyby z nami. Ciekawe czy pani Helena też jest już w domu…?

Część zbiorów poszła do suszenia. Najmniejsze kąski skończyły w marynacie. Czekają na Święta. Zbieraliście w tym roku?




KAPELUSZE PODGRZYBKÓW W OCCIE
MARINATED WILD MUSHROOMS

Małe podgrzybki (ile się uzbierało)
liście laurowe
ziarna czarnego pieprzu
ziele angielskie
cebula
ocet 10%
woda
słoiki ok. 170 ml

Grzyby oczyść, umyj szybko pod bieżącą wodą i włóż do głębokiego garnka. Zalej niewielką ilością wody i zagotuj. Uwaga, lubią się mocno spienić. Zmniejsz ogień i gotuj jeszcze ok. 15 minut. W tym czasie przygotuj marynatę.

Ilość zalewy zależy od ilości grzybów, ale zwykle zużywam jej niewiele. Robię marynatę na oko, ważne żeby trzymać się proporcji płynnych składników 3:1. 3 porcje wody na 1 porcję octu. Przyjmijmy, że mamy szklankę octu na trzy szklanki wody. Na pewno wystarczy na 5 słoiczków.

Wlej płyny do garnka, dodaj 15 ziarenek pieprzu, 5 ziaren ziela angielskiego, 5 liści laurowych złamanych na pół i jedną sporą cebulę pokrojoną w paski. Zagotuj zalewę i trzymaj na ogniu jeszcze kilka minut, aż cebula będzie przezroczysta.

Odcedź grzyby. Na dnie każdego słoika ułóż cienką warstwę cebuli i jeden liść laurowy. Przełóż do słoika gorące grzyby. Dodaj po 3 ziarna pieprzu
i po jednym ziela angielskiego. Zalej gorącą marynatą, przykryj resztą cebuli, szczelnie zamknij i odstaw do wystygnięcia. Przygotowane grzyby przechowuj w lodówce lub w spiżarni przynajmniej 2 tygodnie a najlepiej do Świąt. Smacznego.


6.11.13

DZIŚ ROK TEMU I KUCHNIA OD KUCHNI

Jesień posłusznie zagania ludzi do domów.
Liście w końcu mają pole do popisów. 
Komu w drogę temu wiatr w oczy.

Światełka w oknach rozpalają wieczory.
Gasną nadzieje na ramiączka.
Poranki i kawy czernieją.

Nie będę dziś wybiegać myślą.
Pustkę w głowie wypełnię zdjęciami.
I wspomnieniem Vichyssoise, która była tu dokładnie rok temu.

Zapraszam do mojej kuchni.
I po przepis {tutaj}